[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

22. MIESZKAJ W JEZUSIE
i Jego miłości

"Jako Mię umiłował Ojciec, tak i Ja umiłowałem was; trwajcie w miłości Mojej". Jan 15,9

Drogi Zbawicielu, oświeć nasze oczy, abyśmy naprawdę mogli poznać wspaniałość Twego cudownego słowa. Otwórz naszemu zrozumieniu ukryte komory Twej miłości, aby nasze dusze mogły wejść i znaleźć w nich wieczne mieszkanie! Jak zresztą moglibyśmy rozumieć coś z tej miłości, która przewyższa wszelką możność poznania.

Zanim Zbawca zaprosi nas do pozostania w tej miłości, mówi nam najpierw, jak wielka jest ta miłość. To nadaje taką wagę Jego zaproszeniu, że nie przyjęcie go jest wręcz niemożliwe. Mówi Pan tak: "Jako Mię umiłował Ojciec, tak i Ja umiłowałem was".

"Jako Mię umiłował Ojciec!" Jakże możemy sobie wyobrazić tę miłość? Panie, Ty nam ją pokaż! Bóg jest miłością: i to nie jest jedna z Jego cech, ale jest to właściwość Jego istoty. Ponieważ jest miłością, dlatego jest Ojcem i ma Syna. Miłość musi mieć przedmiot, któremu mogłaby się poświęcić, w którym mogłaby mieszkać, w którym mogłaby się stać jedno. Miłość Ojca do Syna wyraża się w tych gorących słowach: "Ten jest on Syn Mój miły, w którym Mi się upodobało" (Mat. 3,17). Boża miłość podobna jest do jasno płonącego ognia i przy całej swej nieskończonej obfitości i temperaturze posiada przede wszystkim jeden przedmiot swej radości, a tym jest jednorodzony Syn. Uprzytomnijmy sobie wszystkie cechy charakteru Bożego - Jego nieskończoność, Jego doskonałość, Jego wielkość, Jego majestat, Jego wszechmoc - oglądajmy je jako promienie Jego wspaniałej miłości, mimo to jeszcze nie będziemy mogli wyobrazić sobie Jego miłości. Jest to miłość, przewyższająca wszelki rozum. A jednak ta miłość Boga do Syna, ma służyć - miła duszo - jako zwierciadło, w którym masz oglądać wielkość miłości Jezusa do ciebie. Jako jeden z Jego wykupionych jesteś Jego rozkoszą i Jego miłość ku tobie jest tą miłością, która jest mocniejsza niż śmierć i której nawet rzeki zatopić nie są w stanie. Jego serce idzie za tobą i szuka cię i twej miłości. Gdyby było potrzeba, to umarłby jeszcze raz za ciebie, aby cię zbawić. Tak jak Ojciec umiłował Syna tak ciebie kocha Jezus. Jego życie jest powiązane z twoim; jesteś dla Niego droższy, niż byś to mógł zrozumieć. "Jako Mię umiłował Ojciec Mój, tak Ja umiłowałem was". O, co za miłość!

Jest to wieczna miłość. Przed założeniem świata - tak uczy nas Pismo Święte - było myślą Bożą, aby Chrystus był głową Swego kościoła, aby miał ciało, w którym by się objawiła Jego chwała. Od wieczności nas umiłował i tęsknił za tymi, których Mu dał Ojciec, a kiedy potem przyszedł i powiedział Swym uczniom, że ich kocha, to nie była to ziemska, czasowa, ale wieczna miłość. Z tą samą wieczną miłością spogląda Jego oko na każdego, który pragnie w Nim pozostać. W każdym tchnieniu tej miłości jest ta sama moc wieczności. "Miłością wieczną umiłowałem cię".

Jest to miłość doskonała. Daje nam wszystko, nic dla siebie nie zatrzymując. "Ojciec miłuje Syna i wszystko dał do Jego rąk". Tak też miłuje Jezus Swoich: wszystko co ma, do nich należy. On dał ci Swój tron i Swą koronę; nie uważał Swej krwi i Swego życia za zbyt drogie, ale uczynił Się sam dla ciebie ofiarą. Jego sprawiedliwość, Jego duch, Jego wspaniałość, nawet Jego tron, wszystko jest twoje. Ta miłość nie zatrzymuje nic dla siebie, ale czyni cię w sposób dla ludzkiego rozumu niepojęty jedno z Sobą. O, cudowna miłość! On miłuje nas tak, jak Jego Ojciec umiłował, i On ofiaruje nas miłość Swoją, jako trwałe miejsce naszego pobytu.

Jest to niezmiernie delikatna miłość. Jeżeli myślimy o miłości Ojca i Syna, to widzimy, że Syn tej miłości ze wszech miar godny. Ale jeśli oglądamy miłość Jezusa do nas, to nasze oko nie może zobaczyć w nas nic więcej, jak nasz grzech i niegodność. Wtedy powstaje w nas pytanie, czy miłość panująca w sercu Ojcowskim może być w swej doskonałości porównywana z miłością, która skierowana jest do grzeszników? Ale chwała Bogu, wiemy że tak jest. Istota miłości pozostaje zawsze jednakowa, choć jej przedmiot może być różny. Jezus nie zna innego prawa miłości, niż to na podstawie którego Ojciec Go umiłował. Nasza nędza służy tylko do tego, aby wyraźniej uwydatnić piękno tej miłości. Z najczulszym zmiłowaniem skłania się do naszej słabości, z niepojętą cierpliwością znosi naszą ociężałość i z pobłażliwością pełną miłości traktuje nasze obawy i nasze głupstwa. W miłości Jezusa do nas widzimy miłość Ojca do Syna, ale pomnożone przez dobrotliwość i nieopisaną obfitość z którą zaspakaja wszystkie nasze potrzeby.

Jest to niezmienna miłość. "Umiłowawszy Swoje, którzy byli na świecie, aż do końca umiłował je" (Jan 13,1). "Góry przeminą i pagórki upadną, ale Moja łaska nie odstąpi od ciebie". Obietnica, od której miłość zaczyna swe dzieło w duszy jest: "Nie opuszczę ciebie, aż wykonam wszystko, com ci powiedział". A jak nasza nędza tę miłość najpierw do nas skłoniła, tak nasz grzech jest przyczyną jej zasmucenia, ale też i przyczyną dla której idzie ona usilnie i wytrwale za nami. Dlaczego Nie znamy żadnego innego powodu, jak ten: "Jako Mię umiłował Ojciec, tak i ja umiłowałem was".

Czyż ta miłość nie rodzi w nas pragnienia, aby się całkowicie oddać Jezusowi i aby w Nim pozostać". O, patrz i oglądaj tę Postać, tę wieczną wspaniałość, tę niebieską piękność, tę cichą uprzejmość ukrzyżowanej miłości, która wyciąga swe ręce przebite i woła: "Czy nie chcesz pozostać we Mnie? Czy nie chcesz przyjść i zamieszkać we Mnie?" Ona ci wskazuje na źródło miłości, skąd przyszła, aby cię szukać: wskazuje na Krzyż i na wszystko co wycierpiała, aby ci wykazać swą prawdziwość i zdobyć cię dla niej. Ona przypomina ci wszystko, co przyobiecała uczynić, jeżeli, się tylko bez zastrzeżeń jej wydasz. I z Bożą mocą, a równocześnie niewymowną delikatnością mówi: "Duszo, jako Mię umiłował Ojciec, tak i Ja umiłowałem was". Zaprawdę na taką prośbę usilną może być tylko jedna odpowiedź: "Panie Jezu, o to jestem! Odtąd twoja miłość będzie ojczyzną mojej duszy, w Twej miłości jedynie pragnę pozostać".

Ale miłość wzbudza w nas nie tylko pragnienie, aby w niej pozostać, ale określa także i potrzebą miarę tego oddania. Ta miłość daje wszystko, ale także wymaga wszystkiego; a to z tego powodu, aby nas zupełnie sobą wypełnić. Tak się ma sprawa z miłością Ojca do Syna, i tak samo z miłością Jezusa do nas. A jeżeli w tej miłości pragniemy pozostać, to nasze oddanie się Jemu nie może wykazywać mniejszej miary jak Jego oddania się nam. O, gdybyśmy mogli zrozumieć, jaka nieskończona obfitość bogactwa leży w tej miłości do nas, miłości która nas zaprasza i już w tym życiu stokrotnie wynagradza wszystko to co dla niej opuścimy. Albo żebyśmy mogli zrozumieć, że to jest, miłość, której wysokość, głębokość, długość i szerokość przewyższa wszelkie poznanie! Wówczas by poznikały wszelkie myśli o jakichś ofiarach naszych, ograniczeniach a nasze dusze wypełnione byłyby zdumieniem, że taka wielka miłość nas ogarnia. Napełniłoby to nas niewymownym szczęściem, że możemy do tej miłości przyjść i w niej pozostać.

Gdyby kiedyś w nas powstała wątpliwość, czy to jest możliwe, aby pozostać w tej miłości, to popatrz, że właśnie ta miłość daje ci jedyny środek do ręki, dzięki któremu możesz w niej pozostać. Jest to wiara w miłość. Jeżeli ta miłość jest Bożą miłością i tak żarliwa, to mogę jej zaufać, że mnie zachowa i utrzyma. Wtedy nie może być moja niegodność i słabość przeszkodą dla niej. Jeżeli ta miłość jest Bożą, a więc wszechmogąca, to mam wszelkie podstawy do wiary, że jest ona mocniejsza od mej słabości i że mnie swym wszechmocnym ramieniem przyciśnie do swej piersi i nie dopuści do tego, żebym się od niej oderwał. Ja widzę, że Pan Bóg traktuje mnie, jako istotę rozumną, która jest wyposażona tą cudowną siłą chcenia i decydowania się na coś ale dlatego właśnie nie może mi tej błogości narzucać, abym ją przyjął dobrowolnie do serca. W swej wielkiej uprzejmości chce uważać wiarę, jako dowód mej zgody, tę wiarę, w której najgłębsza grzeszność rzuca siłę w ramiona miłości, aby być wybawioną, a największa słabość, aby być zachowaną i wzmocnioną.

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]