Zaręczyny, narzeczeństwo i małżeństwo

Od najdawniejszych czasów zawarcie związku małżeńskiego poprzedzały tzw. zaręczyny i dłuższy lub krótszy okres narzeczeństwa. W jaki sposób to się w tych czasach odbywało dowiadujemy się z Biblii oraz z literatury chrześcijańskiej. Rzecz rozpoczynała się od wyboru żony dla młodego mężczyzny.

Według zwyczaju narodów wschodnich, żonę dla swego syna przeważnie wybierał ojciec (1 Mojż. 28:2-10; 38:6). W razie śmierci ojca decyzja należała do najstarszego syna. Posługiwano się też niekiedy pośrednikiem, jak to widzimy w historii Izaaka (1 Mojż. 24:2-10).

Biblia podaje szereg przykładów, w których też syn wywierał wpływ na wybór żony dla siebie lub też takiego wyboru dokonywał sam, np. Jakub (1 Mojż. 29:19), Mojżesz (2 Mojż. 2:21), Samson (Sędz. 14:2-3). Inna była sytuacja córek bowiem przyjęcie lub odrzucenie propozycji wyjścia za mąż należało wyłącznie do ojca. Niemniej jednak zwracano się do córki z pytaniem, czy zechce wyjść za mąż za konkretnego mężczyznę (1 Mojż. 24:57-59).

Przed zaręczynami rodzice obydwu stron zazwyczaj umawiali się co do wiana i ceny, za którą pannę odstępowano (1 Mojż. 34;12), a następnie pytano pannę, czy się na to małżeństwo zgadza. Zaręczyny odbywały się uroczyście w obecności kilku świadków. Oblubieniec wręczał oblubienicy obrączkę złotą lub inne klejnoty (1 Mojż. 24:53), potem mówił do niej w ten lub podobny sposób: "Oto przez tę obrączkę jesteś mi poświęcona wg. Zakonu Mojżeszowego". Przez akt zaręczyn oblubieniec i oblubienica uważani byli za prawnie zaślubionych. Dlatego, jeśli po zaręczynach oblubieniec chciałby opuścić swoją oblubienicę, musiałby dać jej list rozwodowy. A jeśliby oblubienica weszła w stosunek z innym mężczyzną, uważana byłaby za wiarołomną i skazywano ją jako cudzołożnicę na ukamienowanie (5 Mojż. 22:23-24). Do chwili jednak ślubu, zaręczeni pozostawali w swoich domach, u rodziny i porozumiewali się przez tzw. "przyjaciela oblubieńca" (Jan 3:29).

Uroczystości weselnej nie urządzano od razu po zaręczynach. Jaki upływał okres między zaręczynami a ślubem trudno ustalić. Zazwyczaj trwał on od kilku dni do 11 miesięcy (1 Mojż. 24:55; Sędz. 14:8). Ucztę weselną obchodzono publicznie bardzo uroczyście. Wieczorem w oznaczonym dniu oblubienica w świątecznych szatach (Iz. 49:18, 61:10; Jer. 2:32; Obj. 21:2), namaszczona wonnościami, z koroną lub wieńcem na głowie, a welonem zakryta na znak poddaństwa mężowi, w otoczeniu panien oczekiwała w domu rodzicielskim na przybycie oblubieńca (Mat. 25:5-13). Oblubieniec zaś w otoczeniu drużbów, poprzedzany muzyką i śpiewem, a w późniejszych czasach z lampami lub pochodniami, przybywał do oblubienicy, aby ją uroczyście przeprowadzić do swego domu.

Po przeprowadzeniu oblubienicy odbywała się uczta weselna, na którą zapraszano sąsiadów i przyjaciół. Dla zaproszonych na ucztę weselną czasami były przygotowane specjalne szaty weselne, które wkładano przed wejściem na ucztę weselną (Mat. 22:1-12). Uroczystość weselna trwała niemal cały tydzień (Sędz. 14:12). Lecz żadnego osobliwego obrzędu religijnego Żydzi nie praktykowali. Istotną zaś ceremonią ślubną uświęconą przez zwyczaj, było przeprowadzenie oblubienicy z domu jej ojca do domu oblubieńca. Jedynie rodzice młodej parze udzielali swego błogosławieństwa.

W podobny sposób u Żydów i niektórych plemion na Wschodzie zaręczyny i zaślubiny odbywają się niemal do dzisiejszego dnia. Jak odbywało się zawarcie związku małżeńskiego u pierwszych chrześcijan, a szczególnie chrześcijan pochodzenia pogańskiego, trudno coś konkretnego powiedzieć. Ogólnie można stwierdzić, że chrześcijanie trzymali się przepisów prawa cywilnego, o czym wspomina autor "Listu do Diogeneta", a jednocześnie starali się wprowadzić do ceremonii zaślubin treści religijne. Świadczy o tym wyraźnie w swoich pismach Klemens Aleksandryjski (150-215). Jeden z wczesnochrześcijańskich pisarzy kościelnych, Tertulian (160-220) pisze, że chrześcijanie, żyjący w kręgu kultury łacińskiej, zawierali małżeństwo podobnie jak wszyscy obywatele imperium rzymskiego.

Najpierw odbywały się zaręczyny, oblubieniec wkładał swojej oblubienicy na palec lewej ręki obrączkę, oblubienicę zasłaniano welonem, a następnie młodzi ślubowali sobie wierność, wymieniając przy tym uścisk dłoni i pocałunek. Uroczystość ta miała charakter rodzinny.

Następnie odbywały się właściwe zaślubiny z udziałem zaproszonych krewnych i sąsiadów. W trosce o zachowanie chrześcijańskiego charakteru zaślubin nie dopuszczało się do urządzania rozwiązłych zabaw, jakie były praktykowane w rodzinach pogańskich.

Tertulian wspomina, że w zaślubinach uczestniczył też przedstawiciel Kościoła, biskup lub diakon, który zazwyczaj spisywał umowę i towarzyszył ceremonii zaślubin. Następnie razem z rodzicami, udzielał błogosławieństwa. Zaślubiny takie odbywały się w domach. Nie da się jednak dokładnie ustalić od kiedy w pierwotnym chrześcijaństwie w zaślubinach pojawił się element religijny. Zachowane dokumenty wskazują jedynie na powstawanie pewnych początkowych zwyczajów, które stopniowo doprowadziły do uformowania przyjętego rytuału.

W kościele grecko-bizantyjskim obecność przedstawiciela kościoła przy zawieraniu małżeństwa uchodziła za pewnego rodzaju wyróżnienie i honor. Biskup lub diakon improwizował modlitwę albo śpiewał Psalm 128.

Podczas zaślubin przyjął się tu zwyczaj nakładania przez duchownego wieńców, a później koron na głowy nowożeńców. Zaślubiny odbywały się w domu lub świątyni. Jan Chryzostom objaśnia, że korony zakłada się na głowy małżonków jako znak zwycięstwa. Nie pokonały ich żadne żądze aż do chwili zawarcia małżeństwa i niezwyciężeni zakładają swoje domowe ognisko. Duchowni kościoła zwracali baczną uwagę na czystość przed zawarciem małżeństwa ze względów moralnych i dyscyplinarnych. Wszelka rozwiązłość i rozpusta były piętnowane i potępiane.

Od VIII wieku śluby kościelne stały się obowiązkowymi, chociaż odbywały się przeważnie w domu prywatnym. Na przełomie XI-XII wieku wydana przez cesarza Aleksego (1081-1118) Bulla Złota orzeka, że tylko małżeństwa zawarte w kościele przed duchowną osobą są związkiem ważnym, natomiast inne — nie posiadają znaczenia prawnego. Od tego czasu obserwuje się dążenie przeniesienia uroczystości zaślubin z domów prywatnych do świątyń. W Polsce z chwilą przyjęcia katolicyzmu, upowszechnił się zwyczaj zawierania związku małżeńskiego w "obliczu Kościoła". To znaczy, że ceremonia ślubna odbywała się przed wejściem do świątyni, gdzie też obie strony wyrażały zgodę na zawarcie związku małżeńskiego. Szlachcie jednak zezwalano na zawieranie małżeństwa w domach prywatnych.

Pierwotnie oblubienica ofiarowywała swemu oblubieńcowi wianek, a on jej podarunki. W XV wieku rozpowszechniła się praktyka wymiany wianków, jako znaku wzajemnej zgody na małżeństwo. Obrączki pojawiły się znacznie później pod wpływem prądów z Zachodu, a szczególnie z Niemiec.

Jak w czasach obecnych, w naszych zborach mają wyglądać zaręczyny i narzeczeństwo? Rzecz oczywista, że pod względem formalnym i zwyczajowym nie muszą one odbywać się identycznie jak w czasach biblijnych. Wszelkie zwyczaje rozwijają się pod wpływem różnych kultur i ulegają zmianom. Każdy naród ma swoje własne zwyczaje i tradycje. Wytworzyły się też różne zwyczaje i w odniesieniu do zaręczyn i narzeczeństwa w poszczególnych krajach. Niemniej jednak, trzeba zaznaczyć, że zwyczaje praktykowane w naszych zborach nie mogą kolidować z zasadami moralności.

W naszych zborach rozpowszechnił się zwyczaj "chodzenia parami". Młodzi ludzie zwyczajem tego świata, zaczynają "chodzić ze sobą" przez jakiś czas, mówiąc, że mają "poważne zamiary". Niestety, bardzo często bywa tak, że w czasie tego chodzenia nie następują zaręczyny i nie dochodzi do małżeństwa. Zaprzestanie "chodzenia" powoduje wiele plotek, od których najwięcej cierpi opuszczona dziewczyna. Stąd wniosek, że "chodzenie parami" dla młodzieży chrześcijańskiej nie jest wskazane. Młodzież naszych zborów ma dosyć okazji zapoznania się ze sobą na kursach młodzieżowych, na okręgowych i międzynarodowych zjazdach oraz na spotkaniach w innych okolicznościach i może swobodnie nawiązywać ze sobą bliższe znajomości. A gdy przychodzi czas, aby wybrać sobie żonę lub męża, należy zacząć się modlić o tę lub inną osobę. Jesteśmy nauczeni modlić się o każdą rzecz i mamy pewność, że Bóg nasze modlitwy wysłuchuje, jeżeli nasze prośby są zgodne z wolą Bożą. Tym bardziej należy modlić się o wybór żony lub męża, przyjaciela na całe życie. Oczywiście, koniecznym jest, aby młodzi ludzie dostatecznie się poznali i odpowiednio dobrali. Dobrze jest, gdy poziom umysłowy jest równy, a warunki materialne zbliżone, wówczas unika się nieraz przykrej zależności. Również bardzo ważne jest, aby duchowy stan obojga młodych ludzi sobie odpowiadał, aby należeli do tej samej chrześcijańskiej grupy wyznaniowej.

Małżeństwo nie jest prywatną sprawą jednostki. Każdy z nas należy do pewnej społeczności — do rodziny, narodu, kościoła. Małżeństwo nie powinno tego związku zrywać. Leżało to na sercu Abrahamowi, gdy polecił swemu słudze: "Pójdziesz do ziemi mojej, a stamtąd weźmiesz żonę Izaakowi, synowi mojemu" (1 Mojż. 24:4). Myślę, że i nasza młodzież powinna poznawać się ze sobą w swoim środowisku, aby zawierane związki małżeńskie były jednolite pod względem wyznaniowym. Po powzięciu osobistej decyzji następują zaręczyny. Jest to bardzo ważny krok, który może zaważyć na całej przyszłej linii życia. Ze względu na wagę tego kroku należy uprzednio porozumieć się z rodzicami i uzyskać ich absolutną aprobatę. Po uzgodnieniu z obu stronami, winny nastąpić zaręczyny. Jest to piękny czas dla obojga młodych ludzi, wypełniony myślami o wspólnej przyszłości i przygotowaniami do niej.

Dni tych nie powinno nic zakłócać, co by wnosiło niepokój lub obciążyło sumienie narzeczonych aby oni mogli z radością i godnością stanąć na kobiercu ślubnym przed obliczem Bożym. Stan małżeński jest świętym stanem. W liście do Hebrajczyków 13:4 czytamy: "Małżeństwo niech będzie we czci u wszystkich, a łoże nieskalane, rozpustników bowiem i cudzołożników sądzić będzie Bóg". A więc czas narzeczeństwa winien być świętym. Niewątpliwie, narzeczeni wzajemnie się kochają, bo ten fakt jest źródłem podjęcia decyzji. Ale miłość prawdziwa, uświęcona prze Boga nie jest pożądliwa. Ona chce dawać, a nie brać, ona zabiega o dobro osoby kochanej i gotowa jest do wszelkich ofiar i poświęceń. Tylko cielesna miłość jest egoistyczna i pożądliwa. Narzeczeństwo nie daje jeszcze prawa do podjęcia współżycia małżeńskiego i dlatego narzeczeni muszą się wystrzegać wszelkiej okazji do popełnienia niedozwolonego czynu. Kto przed małżeństwem nie roztrwonił cnoty, ten będzie miał czyste sumienie względem Boga i małżonka. Dlatego warto opanować i zachować w czystości swoje ciało. Po ślubie można je oddać człowiekowi, którego się kocha, bez obawy o skutki i niespodzianki i radośnie tę chwilę przeżyć.

Okres narzeczeństwa, od czasu "danego sobie słowa", nie powinien trwać ani długo, ani krótko. Zbyt długie narzeczeństwo nie jest dobrym przykładem, gdyż stwarza okazję do różnego rodzaju pomówień i domysłów oraz może doprowadzić do niedozwolonego czynu lub do zupełnego zerwania zaręczyn. Zbyt krótki okres narzeczeństwa może stać się powodem pochopnego zawarcia związku małżeńskiego, które w przyszłości może okazać się bardzo nieszczęśliwym. Epilogiem zaręczyn powinien być ślub, do którego zaręczeni zdecydowanie dążą i na który z niecierpliwością oczekują. W naszym kraju, jak i w wielu krajach na świecie, prawne znaczenie ma małżeństwo zawarte przed urzędnikiem Urzędu Stanu Cywilnego. Stąd wielu młodych ludzi, którzy nie chcą mieć do czynienia z jakimkolwiek kościołem lub mają zbyt powikłane życie rodzinne, poprzestają na tzw. "ślubie cywilnym". Społeczeństwo przyjmuje to z aprobatą i nikt legalności takiego małżeństwa nie kwestionuje.

Powstaje zatem pytanie? Czy jest konieczny ślub kościelny i jakie on ma znaczenie? Czy jest to tylko dobry zwyczaj kościelny? Czy kościół daje tylko grzeczne słowo dla małżonków na ich wspólną drogę życia? Jeśliby było tak, to ślub kościelny byłby wtedy zbyteczny. Ale ślub kościelny nie jest tylko dobrym zwyczajem kościelnym. Historycznie biorąc, akt zaślubin w praktyce kościelnej zaczęto określać mianem "ślubu kościelnego" dopiero w końcu XVIII w. Do tego czasu w Kościele Zachodnim zamiast ślubu kościelnego używało się pojęcia "błogosławieństwo", "poświęcenie", "msza małżeńska" itp. Marcin Luter uważał, że istota ślubu kościelnego polega na błogosławieństwie Bożym, które się dokonuje przez głoszenie Słowa Bożego i modlitwę. Modlitwa przyczynna zboru stanowi dla młodej pary kulminacyjny punkt ceremonii ślubnej. Polega ona na współdziałaniu pastora ze ślubującymi i chrześcijańskim zborem. Podczas gdy pastor na podstawie Słowa Bożego mówi o istocie, znaczeniu i zadaniu stanu małżeńskiego, ślubująca para potwierdza to przed zborem i zobowiązuje się do prowadzenia chrześcijańskiego życia w swoim małżeństwie. Tym samym nowożeńcy świadomie stawiają siebie pod oddziaływanie Słowa Bożego i jego błogosławieństw. Chrześcijański zbór, w którym odbywa się ślub kościelny, włącza ślubujących w swoją modlitwę przyczynną.

Szczególne znaczenie dla nowożeńców ma błogosławieństwo, które przychodzi przez modlitwę przyczynną i włożenie rąk pastora. Po uroczystości ślubnej i po zakończeniu uczty weselnej, dla młodych ludzi rozpoczyna się nowe życie — życie małżeńskie. Ta nowa droga życia małżeńskiego nie jest im znana. Znajdując się wciąż w romantycznym kręgu swych marzeń, nie myślą o tym, jak ich życie potoczy się dalej i nie zdają sobie sprawy, jakie ta nowa droga kryje niespodzianki.

W naszym wieku świat przeżywa krytyczny okres, w którym wiele rzeczy postawiono pod zapytaniami. Małżeństwo również znalazło się w zasięgu pewnego zagrożenia. Współczesny człowiek świecki często lekceważy zasady moralne i pobłażliwie traktuje związki pozamałżeńskie. Małżeństwo często uważa za zwykłą umowę prawną, którą w razie potrzeby można zerwać. Tak pojmując małżeństwo, nie traktuje go poważnie i nie uważa za związek święty i nierozerwalny.

Zachodzi więc pytanie: czym jest małżeństwo z punktu widzenia wiary chrześcijańskiej, w świetle Słowa Bożego? Należy stanowczo stwierdzić, że małżeństwo nie jest tylko umową prawną, wiążącą dwoje ludzi odmiennej płci dla wspólnego życia. Według Pisma Świętego małżeństwo zostało ustanowione przez Boga w ogrodzie Eden, gdzie Stwórca połączył ze sobą dwoje pierwszych ludzi, Adama i Ewę.

Zostało ono powołane przez Boga wtedy, gdy na ziemi, a tym samym i w życiu tych ludzi nie było jeszcze grzechu ani zła i przed tym, zanim na ziemi powstało jakiekolwiek prawo ludzkie czy państwowe.

Mężczyzna i niewiasta zostali stworzeni dla siebie, a wolą Stwórcy było, aby się rozradzali, rozmnażali, i napełniali ziemię i czynili ją sobie poddaną (1 Mojż. 1:26-28, 2:18-24). Małżeństwo z woli Boga łączy dwoje ludzi, mężczyznę i niewiastę, w jedną parę, stanowiącą jakby jednego człowieka. "A tak już nie są dwoje, ale jedno ciało" (Mat. 19:6). Nie stanowi to jednak stopienia się osobowości małżonków, gdyż każdy z nich nie przestaje być sobą. Jednak w małżeństwie mężczyzna i niewiasta zostają złączeni w najściślejszą jedność, jaka tylko jest możliwa. Ta jedność polega nie tylko na oddaniu się sobie nawzajem, ale też na jedności duchowej, na jedności myśli, woli, uczucia, nadziei i wiary. W małżeństwie powstaje nowy dom, zalążek nowej rodziny ludzkiej. Pan Jezus, jako Syn Boży "narodzony z niewiasty" (Gal. 4;4) uświęcił swoim życiem w Nazarecie ludzką rodzinę, a także brał udział razem ze swoją matką i uczniami w uroczystości weselnej w Kanie Galilejskiej (Jan 2:1-11).

Podczas publicznej działalności Pan Jezus sam siebie nazwał "oblubieńcem", a nawet dzieło zbawienia ludzkości porównał do godów weselnych (Mat. 22:1-14).

Słowo Boże obdarza małżeństwo wysoką godnością, gdy porównuje związek małżeński do związku Chrystusa z Kościołem (Ef. 5:22-23). Przy stworzeniu człowieka, niewiasta została powołana do bytu przez Stwórcę z otwartego boku mężczyzny, w tajemniczy sposób, zupełnie odmienny niż wszystkie inne stworzenia (1 Mojż. 2:21-24). Tak z otwartego boku Pana Jezusa Chrystusa, przebitego włócznią przez rzymskiego żołnierza, wypłynęła krew i woda, która zrodziła Kościół Chrystusowy, jako Jego Oblubienicę (Jan 19:34; Obj. 5:9-10, 19:7-8).

Tak pojęte małżeństwo, według Pisma Świętego, jest świętym stanem, ustanowionym przez Boga i stanowi najbardziej zażyłą wspólnotę ludzką, która wiąże męża i żonę silniej niż rodziców i dzieci (1 Mojż. 2:24): "Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i połączy się z żoną swoją, i będą ci dwoje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, ale jedno ciało. Co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza" (Mat. 19:5-6).

Biblia mówi, że już pierwsze małżeństwo przeżyło poważne zagrożenie. Na samym początku istnienia tej wspólnoty ludzkiej grzech pierworodny wniósł w tę wspólnotę zdecydowaną przeszkodę. Obudził bowiem lękliwe poczucie wstydu płciowego i naruszył wspaniałą harmonię życiową (1 Mojż. 3:7-8). Adam czyni Ewę odpowiedzialną za nieposłuszeństwo wobec Bożego przykazania, Ewa zaś składa całą winę na węża (1 Mojż. 3:12-13). Ale cień winy, cierpienia i śmierci pada na wspólnotę małżeńską, która ponosi za swoje przewinienie pełną konsekwencję (1 Mojż. 3:16-24). Mimo tak tragicznego przeżycia, małżeństwo nie rozpada się, a Bóg utrzymuje nadal w tym upadłym świecie swój dobry porządek wspólnoty małżeńskiej przez nadanie przykazania: "nie cudzołóż" (2 Mojż. 20:14). A więc małżeństwo nie było, a tym bardziej teraz nie jest wolne od niebezpieczeństwa. Jest ono stale zagrożone przez zło, które różnymi sposobami podważa święty i czysty charakter małżeństwa i niejednokrotnie doprowadza do rozbicia.

Grzech w każdej postaci, a przede wszystkim pożądliwość, jest źródłem klęsk i upadków małżonków i tragedii rodzinnych. We współczesnym świecie, wypełnionym atmosferą erotyczną, małżeństwa są bardziej niż kiedykolwiek wystawione na niebezpieczeństwo zdrady. Okoliczności te winny pobudzać do czujności o trwałość wspólnoty małżeńskiej, do kontroli nawet swoich spojrzeń (Mat. 5:28-30). Trwałość małżeństwa często zależy od tego, jak małżonkowie dotrzymują wierności złożonemu ślubowaniu. Dotrzymanie wierności chroni małżeńską miłość, pielęgnuje ją i umacnia. Wierność wobec kochanej osoby czasami sięga tak daleko, że nawet po jej zgonie trudno wstąpić w ponowny związek małżeński. Niewierność przynosi wszystko, co narusza, podważa i osłabia miłość i doprowadza do utraty zaufania. A wtedy pojawiają się różne podejrzenia, sygnalizując, że w małżeństwie dzieje się coś niedobrego. Ważnym czynnikiem w małżeństwie jest wzajemny szacunek. W ślubowaniu małżeńskim nowożeńcy przyrzekają sobie prócz miłości i wierności także wzajemny szacunek. Szacunek ten wyraża się między innymi we wzajemnym poważaniu, liczeniu się ze zdaniem drugiej osoby, w respektowaniu jej zajęć itd.

Każdy człowiek jest wrażliwy na punkcie własnej godności, każdy pragnie coś znaczyć. Małżeństwo winno także zaspokajać potrzebę szacunku i uznania, gdyż nic tak nie psuje zgodnego współżycia, jak brak wzajemnego szacunku. Czujemy się źle, gdy nas uważają za nic, natomiast jest nam przyjemnie, gdy spotykamy się z uznaniem naszej wartości.

Bóg nie nadał szczegółowych przepisów dla małżeństwa, ale podporządkował je miłości. Mąż wprawdzie jest głową żony, ale nie powinien jej traktować jak niewolnicę (Ef. 5:22-25). Według Bożego porządku wszystko jest cudownie podporządkowane: żona mężowi, Kościół Chrystusowi, a Chrystus Bogu Ojcu. Słowo Boże mówi: "żony bądźcie uległe mężom swoim", ale gdzie jest uległość, tam nie musi się pojawiać władza despotyczna. Uległość żony nie jest dla niej poniżeniem, jak nie oznacza poniżenia uległość Kościoła Chrystusowi i Chrystusa Bogu. Wszystko winno być oparte na wzajemnej miłości.

Mąż powinien miłować swoją żonę jak swoje własne ciało, a żona powinna być uległa swemu mężowi. Pomiędzy mężem a żoną winna istnieć zupełna zgodność i wzajemna miłość i poszanowanie.

Ustanowione przez Boga małżeństwo ma też swoje określone prawa. Każdy człowiek wierzący, który pragnie wstąpić w związek małżeński, powinien te prawa znać i przestrzegać. Wiele rodzin zostało rozbitych i wiele osób cierpi, ponieważ albo tych praw nie znają albo nie postępują zgodnie z tymi prawami. Jedno z tych praw mówi, że nie wolno wstępować w związek małżeński z poganami, z osobami niewierzącymi.

W Starym Testamencie Bóg surowo zakazał swemu ludowi wstępować w związek małżeński z kobietami pochodzenia pogańskiego, mówiąc: "nie będziesz z nimi zawierał małżeństw. Swojej córki nie oddasz jego synowi, a jego córki nie weźmiesz dla swego syna, gdyż odciągnęłaby ode mnie twojego syna i oni służyliby innym bogom…" (5 Mojż. 7:3-4; 2 Mojż. 34:15-16). Gdy synowie Izraela prawo małżeńskie naruszyli i wstępowali w związek małżeński z pogańskimi kobietami, to Bóg wyraźnie ich karał (Sędz. 3:5-8). Gdy zaś znowu wracali na właściwą drogę przestrzegania prawa Bożego, to winni byli odprawiać żony pogańskiego pochodzenia wraz ze zrodzonymi z nimi dziećmi (Ezdr. 10:2-3). Bogobojni i mający władzę mężowie, jak np. reformator i rządca Judei, Nehemiasz rozkazywali zrywać takie małżeństwa (Neh. 13:23-30).

Niektórzy chrześcijanie, a nawet kaznodzieje uważają i nauczają, że każde małżeństwo jest od Boga. Lecz na podstawie Słowa Bożego twierdzimy, że sąd taki jest nieprawidłowy. Niżej wymienione miejsca Słowa Bożego ukazują nam małżeństwa zawarte niezgodnie z wolą Bożą, a więc nie mogą one pochodzić od Boga:

Wyżej przytoczone przykłady świadczą, że te małżeństwa nie były od Boga, w przeciwnym wypadku Bóg nie żądałby ich zerwania, ponieważ "co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza" (Mar. 10:9).

Tenże sam Bóg, który zabraniał Izraelowi zawierać związki małżeńskie z poganami, nie pozwala i nam tego czynić z partnerami niewierzącymi (2 Kor. 6:14-17). "Żona związana jest tak długo, dopóki żyje mąż, a jeśli mąż umrze, wolno jej wyjść za mąż za kogo chce, byle w Panu" (1 Kor. 7:39). Jeśli więc ktokolwiek z członków Kościoła Chrystusowego, wbrew przestrogom Słowa Bożego, będzie chciał zawrzeć związek małżeński z partnerem niewierzącym, to takie małżeństwo nie może być uważane za zgodne z wolą Bożą. Sługa Ewangelii nie powinien brać udziału przy zawieraniu takiego małżeństwa. Powinien wiedzieć, że on nie tylko nie ma prawa rozłączać tego, co Bóg połączył, ale także nie ma prawa łączyć w związek małżeński tego, co Bóg wyraźnie zabrania, gdyż małżeństwo chrześcijańskie może być "tylko w Panu" (1 Kor. 7:39).

Z tymi zaś członkami zboru, którzy zawarli związek małżeński z partnerami niewierzącymi, należy postąpić zgodnie z przyjętą dyscypliną zborową. Trzeba zaznaczyć, że skutki zawarcia związku małżeńskiego, niezgodnie z wolą Bożą, były zawsze pożałowania godne. O tym świadczą nam biblijne przykłady z życia Ezawa, Samsona, Salomona, Achaba i inne. A ileż my widzimy podobnych przykładów — nieszczęśliwych małżeństw w naszych czasach? Bóg nie może błogosławić takiego małżeństwa, które zostało zawarte z wyraźnym naruszeniem prawa Bożego i jest sprzeczne z wolą Bożą, gdyż jest powiedziane: "…tych, którzy mnie czczą i ja uczczę, a którzy mną gardzą, będą wzgardzeni" (1 Sam. 2:30). Młodzi ludzie, pragnący wstąpić w związek małżeński, powinni się modlić o to, aby Bóg dał im wierzącego partnera, albowiem "…czyż jest cokolwiek niemożliwego dla Pana?" (1 Mojż. 18:14).

Według Biblii, ustanowione przez Boga małżeństwo, ma określone cele. Pierwszym celem małżeństwa jest radosne i szczęśliwe życie. Gdy Bóg powiedział: "niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam" (1 Mojż. 2:18) uznał, że samotność jest czymś niedobrym. Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę dla wspólnego życia i dlatego jest im dobrze, gdy są razem. Małżeństwo tworzy bliski, intymny związek serca i rozumu. Rodzenie ustanie, pożądanie fizyczne odejdzie, lecz społeczność będąca owocem miłości nigdy nie ustanie. W takiej społeczności małżonkowie razem się modlą, razem odwiedzają nabożeństwa, razem znoszą trudności życiowe i wzajemnie się pocieszają. Kto może z ludzi, oprócz Boga, tak pocieszyć w trudnych chwilach życia, jak mąż żonę i odwrotnie? Tak Izaak wprowadził Rebekę do namiotu Sary, matki swojej. I pojął Rebekę za żonę i pokochał ją. Tak pocieszył się Izaak po śmierci matki swojej (1 Mojż. 24:67).

Drugim celem małżeństwa jest pomoc. "Potem rzekł Pan Bóg: uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego" (1 Mojż. 2:18). To słowo można wyrazić dokładniej i powiedzieć, że idzie tutaj o "pomoc wzajemną". Apostoł Paweł pisze: "zresztą w Panu kobieta jest równie ważna dla mężczyzny, jak mężczyzna dla kobiety" (1 Kor. 11:11). Oboje powinni czuć, że istnieją wzajemnie dla siebie. Żona dla męża powinna być pomocą fizyczną i duchową, winna go otaczać codziennie troskliwą opieką, jako wierna towarzyszka życia, a mąż winien być pomocą dla żony. Ta pomoc winna być wzajemna, aby jedna strona mogła polegać na drugiej, zarówno w szczęściu i dobrobycie, jak i w chorobie i niedostatku. Jedną z tajemnic powodzenia w życiu małżeńskim jest to, aby jedna strona żyła dla drugiej.

Trzecim celem małżeństwa jest rodzenie dzieci i wychowywanie ich w nauce Bożej (1 Mojż. 1:28; 1 Tym. 5:14; Ef. 6:4). Małżeństwo jest zalążkiem rodziny i źródłem, z którego wypływa życie nowych istot ludzkich. Potomstwo według Pisma Świętego jest Bożym darem (1 Mojż. 33:5; Ps. 127:3). Dzieci mocniej zespalają rodziców, wnoszą w dom radość i szczęście, a nie tylko powodują kłopoty i zmartwienia. W obecnym czasie wiele niewiast uchyla się od obowiązku rodzenia dzieci dlatego, że jest ono połączone z fizycznym cierpieniem, przywiązaniem do domu i wymaga niemało trudów i kłopotów. Ale te niewiasty stają się rozdrażnione, nerwowe i często chorują (1 Tym. 5:11-14). Małżeństwa, które nie chcą mieć dzieci, sprzeciwiają się woli Bożej. Kto chce widzieć w małżeństwie tylko zaspokojenie zmysłów, nie pojmuje jego właściwego sensu. Nie dostrzega tego sensu także ten, kto uważa, że współżycie małżeńskie służy tylko rodzeniu dzieci. W małżeństwie najważniejszą rolę odgrywa wzajemna miłość małżonków. Nawet niepłodność któregokolwiek z małżonków nie pozbawia małżeństwa sensu i nie umniejsza jego wartości. Ilość dzieci z różnych przyczyn obiektywnych, może ulec pewnemu ograniczeniu. Są możliwości regulacji w sposób naturalny, ale tę sprawę rodzice muszą sami rozważyć w odpowiedzialności przed Bogiem i własnym sumieniem. Natomiast sztuczne przerywanie ciąży, jako sprzeczne z przykazaniem Bożym, które mówi "nie zabijaj", należy kategorycznie odrzucić. Nikt nie ma prawa rozporządzać życiem drugiego. Rodzicom wolno mieć swobodę i nie powoływać dziecka do życia. Z chwilą jednak gdy to życie już się pojawiło, nie wolno go im odbierać.

Czwartym celem małżeństwa jest zachowanie małżonków przed niebezpieczeństwem wszeteczeństwa. O tym wyraźnie mówi Słowo Boże w 1 Kor. 7:2-5: "Jednakże ze względu na niebezpieczeństwo wszeteczeństwa, niechaj każdy ma swoją żonę, i każda niechaj ma swego męża. Mąż niechaj oddaje żonie co jej się należy, podobnie i żona mężowi. Nie żona rozporządza własnym ciałem, lecz mąż, podobnie nie mąż rozporządza własnym ciałem, lecz żona. Nie strońcie od współżycia ze sobą, chyba za wspólną zgodą do pewnego czasu, aby oddać się modlitwie, a potem znowu podejmujcie współżycie, aby was szatan nie kusił z powodu niepowściągliwości waszej".

Aleksander Rapanowicz

Zgodnie z wolą Bożą małżeństwo jest trwałe

O rozwodzie Pan Jezus wypowiedział się jednoznacznie: "co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza" (Mat. 19:6). Tak odpowiedział faryzeuszom, gdy próbowali Go uwikłać w dyspucie o możliwych powodach rozwodu.

Paweł zajmuje także jednoznaczne stanowisko powołując się na przykazanie Pana: "Tym zaś, którzy żyją w stanie małżeńskim, nakazuję nie ja, lecz Pan, ażeby żona męża nie opuszczała… niech mąż też z żoną się nie rozwodzi" (1 Kor. 7:10-11). Także "klauzula dotycząca wszeteczeństwa" w Ewangelii Mateusza 5:32; 19:9 nie zmienia nic w jednoznacznym nowotestamentowym odrzuceniu rozwodu. To ograniczenie (nie ma rozwodu za wyjątkiem nierządu — wszeteczeństwa) odnosi się nawet do zabronionych według starotestamentowego prawa związków kazirodczych. Pan Jezus nie uznał powołania się faryzeuszy na ustępstwo Mojżesza pozwalające na rozwód z każdej przyczyny. Pan Jezus wyjaśnił, że to pozwolenie zostało dane ze względu na zatwardziałość serc Izraela (Mat. 19:8). Powołuje się także na dziele stworzenia, a szczególnie na 1 Księgę Mojżeszową 2:24: "dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją i złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem". I ostatecznie to tzw. "prawo specjalne" przekazane przez apostoła Pawła w 1 Liście do Koryntian 7:15 zezwalające na rozwód w przypadku, gdy chce tego niewierzący współmałżonek. Dotyczy to jednak tylko tych, którzy uwierzyli już w stanie małżeńskim. Gdy niewierzący partner żąda rozwodu, nie są zobowiązani utrzymywać małżeństwa. Ale w 1 Liście do Koryntian 7:11 i 39 Paweł pisze, że nie są przez to wolni do zawarcia drugiego małżeństwa. Jak każde inne małżeństwo pozostają dalej związani przed Bogiem, choć żyją oddzielnie.

Biblijne prawa nie pozostawiają wątpliwości: małżeństwo jest nie tylko relacją pomiędzy ludźmi, lecz przede wszystkim postanowieniem Bożym. Bóg uważa je za nierozwiązalne i takie uczynił. Uchodzi za takie przed Bogiem, dopóki jeden z małżonków nie umrze (Rzym. 7:2; 1 Kor. 7:39) i nie powinno się rozwodzić.

Czy nie jest to zbyt twarde? Wielu dziwiła ta rygorystyczna postawa Pana Jezusa. Czy nie jest ona zbyt oderwana od życia? Czy Jezus potrafił się wczuć w problemy kryzysu małżeństwa tam, gdzie istnieje walka, pijaństwo i upokarzanie? Surowość Pana Jezusa jest tylko twardą łupiną, która powinna strzec i chronić dobre ziarnko. Ponieważ małżeństwo jest tak dobrym i ważnym dla ludzi darem, powinno być surowo strzeżone.

Czym jest małżeństwo? Jest jednorazową połączoną społecznością, w której kobieta i mężczyzna są dla siebie nawzajem pośrednikiem Bożego błogosławieństwa. Na czym się opiera? Na elementarnych doświadczeniach ze stron rodzinnych, bezpieczeństwie, wierności i wzajemnym wspieraniu się. Bóg wie — a psychologowie potwierdzają — że człowiek na tych podstawach się opiera i jest na nie zdany.

Jak konkretnie odbywa się to pośrednictwo błogosławieństwa? Najlepiej wyobrazić sobie trójkąt. Żona otrzymuje od Boga mądrość i przekazuje ją jako dobrą radę swemu mężowi. Zachęca go, pomaga, napomina i poprawia. Przede wszystkim pomaga mu być zdolnym do ponoszenia odpowiedzialności. W ten sposób jest dla niego "pomocą" (1 Mojż. 2:18). Mąż otrzymuje od Chrystusa zdolność do poświęcania się, które przejawia się jako cielesna, materialna i duchowa troska o żonę (Ef. 5:25). W ten sposób żadne z nich nie żyje osobno, lecz żyją oboje dla siebie nawzajem. Jeden obdarowuje drugiego. Taka jest Boża koncepcja małżeństwa. Wspaniały model, który w swej piękności i wytrzymałości jest mało znany także wśród chrześcijan. Dlatego zbory i kościoły powinny zwiększyć swe zaangażowanie w biblijnie ukierunkowane małżeńskie duszpasterstwo.

A ponowne zawarcie małżeństwa przez rozwiedzionych? Na to pytanie, często stawiane przez chrześcijan, można odpowiedzieć w świetle Ewangelii. Paweł daje — powołując się znowu na Chrystusa — wyraźną odpowiedź: rozwiedzeni nie powinni nikogo ponownie poślubiać lub powinni się na nowo pojednać: "a jeśliby opuściła, niech pozostanie niezamężna albo niech się z mężem pojedna; niech też mąż z żoną się nie rozwodzi" (1 Kor. 7:11). Apostoł powołuje się z pewnością na słowa Pana Jezusa, według których powtórne zawarcie małżeństwa za życia rozwiedzionych małżonków jest cudzołóstwem: "a ja wam powiadam, że każdy, kto opuszcza żonę swoją, wyjąwszy powód wszeteczeństwa, prowadzi ją do cudzołóstwa, a kto by opuszczoną poślubił, cudzołoży" (Mat. 5:32); "a powiadam wam: ktokolwiek by odprawił żonę swoją, z wyjątkiem przyczyny wszeteczeństwa, i poślubił inną, cudzołoży, a kto by odprawioną poślubił, cudzołoży" (Mat. 19:9); "i rzekł im: ktokolwiek by rozwiódł się z żoną swoją i poślubił inną, popełnia wobec niej cudzołóstwo. A jeśliby sama rozwiodła się z mężem swoim i poślubiła innego, dopuszcza się cudzołóstwa" (Mar. 10:11-12); "każdy, kto opuszcza żonę swoją, a pojmuje inną, cudzołoży, a kto opuszczoną przez męża poślubia, cudzołoży" (Łuk. 16:18). Dlaczego takie twarde słowa? Ponieważ rozwiedzione małżeństwo jest nadal małżeństwem przed Bogiem: "albowiem zamężna kobieta za życia męża jest z nim związana prawem; ale gdy mąż umrze, wolna jest od związku prawnego z mężem" (Rzym. 7:2); "żona związana jest tak długo, dopóki żyje jej mąż; a jeśli mąż umrze, wolno jej wyjść za mąż za kogo chce, byle w Panu" (2 Kor. 7:39). Nowe małżeństwo za życia rozwiedzionych małżonków nie jest świadectwem Bożej koncepcji małżeństwa, według której obrazuje ono nierozerwalną wierność Chrystusa do swego zboru: "tajemnica to wielka, ale ja odnoszę to do Chrystusa i Kościoła" (Ef. 5:32). Duszpasterskie doświadczenia także potwierdzają nakaz z 1 Listu do Koryntian 7:11. Wykazują, że poznanie trwałości małżeństwa przed Bogiem uaktywnia siły stabilizujące je. W ten sposób kierujące się Biblią duszpasterstwo wśród rozwiedzionych, zachęci ich do pozostania w tym stanie lub do pojednania z sobą. Koncepcje muszą zostać wprowadzone w praktykę. Tak jest z cudowną Bożą koncepcją małżeństwa. Konieczna jest przy tym duszpasterska i praktyczna pomoc. Ewangelia wskazuje dobrą drogę do pokonania małżeńskich konfliktów. Musimy tylko zacząć traktować to poważnie i zdać się na Bożą pomoc.

J. C.



Chciał(a)bym przesłać ten artykuł pocztą elektroniczną na adres:

Moje imię i nazwisko:



Wersja HTML copyright by Czytelnia Chrześcijanina, 1999